Metodą kupna, nabyłam rower.
Górski.
Sprawny.
Do odbioru osobiście - jak to z rowerem bywa. Raczej rzadko nadają pocztą lub kurierem.
Odległość? Jakieś 50 mil w jedną stronę.
Nakombinowałam się trochę, żeby znaleźć logiczne połączenie.
Nie znalazłam.
Najlogiczniejsze połączenie pociągowe obejmowało pociąg w kierunku Carlisle, przejazd 10 mil na rowerze do kolejnej stacji i powrót pociągiem linii Settle - Carlisle. Niestety, po południu (bo wtedy był odbiór możliwy) najwcześniejszy pociąg przyjeżdżał do stacji przesiadkowej jakoś około ósmej wieczorem, co powodowało złapanie pociągu do Horton o jakiejś... siódmej rano.
Tak, wiem, że to nielogiczne. Ale najlogiczniejsze.
Bo do tej mojej dziury pociągiem można się dostać jedynie z Leeds lub Carlisle. Każda inna opcja to karkołomna łamigłowka i przesiadki niejednokrotnie zahaczające o konieczność noclegu.
Tak, Ryan miał rację - car is a must.
Na szczęście posiadam fajnych kolegów. Fajni koledzy, w osobie Charliego, zaproponowali mi podrzucenie do Preston. Uparłam się, że za koszt benzyny i nie zgadzam się na wolontariat.
Pojechaliśmy do Preston - dokładnie do Longridge, gdzie jeszcze_własciciel roweru zamieszkiwał.
Przyznam, że otoczenie zniewalające. To znaczy - u nas ładniej:) Ale i tak Forest of Bowland zniewala urokiem. Jak już opanuję rower wybiorę się w okolice Longridge na przejażdżkę.
Tylko muszę załatwić bagażnik rowerowy lub koszyczek, bo w stanie aktualnym nie mam jak przewieźć głupiej kurtki:)
Minusem roweru - do dzisiaj - była też wysokość. Siodełko chciałam sobie podnieść, ale nie da rady, bo sztyca za krótka. Na szczęście posiadam drugiego fajnego kolegę:) Kolegę kombinatora. Tim pochodzi z południowej Afryki i kombinuje lepiej od Polaków. Tak, jest to możliwe. To właśnie Tim.
Ponieważ również metoda kupna nabył rower, o większej wysokości względnej:) przemontował swoje siodełko do mojego roweru. Przez co nabyłam wymarzoną wysokość.
Dziś na rowerku pomknęłam całe 7 kilometrów w górę rzeki Ribble. Dlaczego tak krótko?
Pizgało, wiało, waliło deszczem między oczy. Przyjemność średnia na jeża, ale uparłam się, że pojadę. Bo jak mawia Charlie - to jest Anglia, czekanie na dzień bezdeszczowy mija się z celem.
Do końca prawda to nie jest, ale faktycznie temperatur i słońca cypryjskiego to tu się nie uświadczy:) Niemniej jednak, choć pada często, to pogoda jest powiedzmy że wiosenna. Zapewne w lecie też jest wiosenna, a zamiast złotej jesieni występuje jesienna plucha. Ale do tych wniosków dojdę za pół roku. Na razie wali deszczem między oczy:)